dziki - brak picia - deszcz
Czwartek, 20 maja 2010
· Komentarze(0)
Kategoria Dzienniczek Dr. Jekylla
ot po pracy nie znając swego miejsca na ziemi ruszyłem odwiedzić kuzyna na chwilkę... po czym szybciutko do Łagiewnik... tydzień bez roweru zrobił swoje... zdyszałem się wierutnie... nie zabrałem nic do picia bo myślałem, że tak na chwilkę skoczę. Jednak chwilka się wyciągnęła. z tych dwóch godzin 1,5 h spędzone w strefie Power Zone gnając jak wściekły. Gnając szukając sklepu jakiegoś otwartego z czymś mokrym. Mokre przyswajalne przez organizm, znalazłem dopiero pod modrzewiami... na szczęście taki wysuszony niemądrze nie wypiłem "miodowego" duszkiem... W lesie spotkałem dziki ale nie były jakoś zainteresowane rywalizacją i eksterminacją czegoś zdyszanego i pędzącego.
Jadąc do domu i patrząc w niebo widzę coś ciemnego i wielkiego co ciągnie nad miasto... pogrzmiewało sobie spokojnie komunikując "oto ja CHMURA" myślałem, że ją ubiegnę; myślałem, oczywiście błędnie dojechałem do domu delikatnie zroszony na wylot... jedyny plus nie musiałem myć roweru.. sam się umył.
Jadąc do domu i patrząc w niebo widzę coś ciemnego i wielkiego co ciągnie nad miasto... pogrzmiewało sobie spokojnie komunikując "oto ja CHMURA" myślałem, że ją ubiegnę; myślałem, oczywiście błędnie dojechałem do domu delikatnie zroszony na wylot... jedyny plus nie musiałem myć roweru.. sam się umył.