Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2010

Dystans całkowity:708.97 km (w terenie 414.55 km; 58.47%)
Czas w ruchu:38:11
Średnia prędkość:18.57 km/h
Maksymalna prędkość:56.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:190 (102 %)
Maks. tętno średnie:156 (83 %)
Suma kalorii:11972 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:54.54 km i 2h 56m
Więcej statystyk

60 siatka

Niedziela, 30 maja 2010 · Komentarze(0)
na 43 km opuściła mnie moc, chwile wcześniej zmiana dętki...
i dużo wiatru generalnie cały czas tzw. "mordewind"

Wycieczka z Inżynierem :)

Sobota, 29 maja 2010 · Komentarze(0)
dziś udało mi się "wyciągnąć" na rower Obywatela Inżyniera W.
troszkę po city potem łagiwewnikami niespiesznie zwiedzając okoliczne rozmaitości... jednak fajnie jest się nie spieszyć, poprzyglądać się rozejrzeć się ect... a nie gnać by średnia była w normie ect... :)

miejscówka

Środa, 26 maja 2010 · Komentarze(0)
Już kilkakrotnie to miejsce zwróciło moją uwagę. Dziś dojrzałem, do utrwalenia jego obecności... Okolice Maciejowa - chyba Wilkowice na trasie na Malinkę w Zgierzu, po prawej stronie dobrze ukryte za krzakami przy drodze.




...poza tym do ścieżki błotnistej nieco nad Moszczenicą się udałem, jadąc z wiatrem i pod wiatr, zobaczyć czy woda w tej małej rzeczce opadła... i opadła. Miejsce, w którym Doktor J. pławi się po osie jest już zupełnie inne. Rozlewisko opadło pozostawiając jakieś kszaczory i inne cosie, których wcześniej nie było... całkowicie się zmieniło, właściwie cała trasa wzdłuż Moszczenicy jest za każdym razem inna...

Dlatego lubię tam jeździć, zawsze jest inaczej.

dlaczego?

Środa, 26 maja 2010 · Komentarze(0)
dlaczego kiedy zimno i wieje i panuje jedno wielkie zmarzniecie, jak już dopadniemy jakiś autobus,żeby ogrzać się i nie łapać wiatru to ów nagle niewiarygodnie przyspiesza przypominając nam że "mordewind" to przecież przyjaciel rowerzysty :(

godzinka

Wtorek, 25 maja 2010 · Komentarze(0)
Do Łagiewnik miejskim asfaltem, potem szybciutko stale utrzymując 30 km/h na zegarku po Łagiewnikach... łyk miodowy w miejscu przyjaznym, i do domu (zimno jak sto skurczybyków po drodze...)

Zajęcia w błotku

Niedziela, 23 maja 2010 · Komentarze(7)
przejechana setka dzień wcześniej tylko mnie podkręciła... tak też wsiadłem na rower i pojechałem...
Pojechałem trochę nową trasą Mazovii. Zanim dojechałem do lasu mijając A2 na środku drogi dwie wielkie kałuże - generalnie wolałem ominąć idąc bokiem bo nie wiadomo co w kałuży spotkać można; wynik, zapadłem się w rozmoczonym gruncie tak po kolana :); gdyby łódzka edycja była wczoraj... to to działo by się całkiem ciekawie, odcinek wzdłuż rzeczki opodal krzaczka, jest całkowicie błotnisty w całej swej rozciągłości, do tego wszystkiego tak się pozmieniało, że zastanawiałem się kilkakrotnie czy aby jestem tu gdzie planowałem być :) ta mała rzeczka za chwil kilka będzie przypominać rzekę małą i całkiem poważną. Ta część przejazdu przyniosła całkiem miłe efekty jeśli chodzi o kąpiele w lokalnym SPA...



(na Mazovi była tam gustowna kładka... właściwie powinno być to co teraz - jedna wąska kłoda; kolejka trwała by z 3h)



Potem do Strykowa, a dalej do Lasu Janinowskiego... Tutaj SPA na całej rozciągłości wzdłuż lasu. Co chwila coś ciekawego mokrego i błotnistego. Wyjazd z lasu też ciekawy, znów błotko, tym razem do kostek :)

Potem pojechałem starą trasą poprzedniej Mazovii... nieco zmodyfikowaną tutaj też błotko na środku zakrętu coś czego nie dało się ominąć. Także wpakowałem się jadąc jakieś 50km/h w wielką łachę błota czyniąc jeden wielki rozbryzg. oczywiście ozdabiając siebie należycie... W Dobieszkowie spodziewałem się, że będzie najgorzej; jednak wszystko wyschło prawie że. Chwilę później mały przelotny deszczyk i do Łagiewnik, jakimiś opłotkami szutrowo-błotnisto-kałóżowatymi :)

Generalnie bardzo miła niedziela spędzona w lokalnym SPA.

stan na dzis :) - reszta odpadła w drodze powrotnej :) tyle zostało, i nadal dobrze się trzyma :)

100-tka z Martinezem i Norbim

Sobota, 22 maja 2010 · Komentarze(0)
Wraz z Martinezem i Norbim ruszyliśmy nienerwowo ciesząc się pogodą i brakiem deszczu...

w Nowosolnej rozdzieliliśmy się. Pojechałem troszkę terenem... dobłacając się do oporu, przyjechałem pod Modrzewie... zjadłem obiad i obejrzałem pokaz tego co potrafi chmurka oglądałem gigantyczne

Spadało z nieba dużo lodu w większości wielkością równą średnicy około 1 cm !!!!

Track

popadało... i do domu

dziki - brak picia - deszcz

Czwartek, 20 maja 2010 · Komentarze(0)
ot po pracy nie znając swego miejsca na ziemi ruszyłem odwiedzić kuzyna na chwilkę... po czym szybciutko do Łagiewnik... tydzień bez roweru zrobił swoje... zdyszałem się wierutnie... nie zabrałem nic do picia bo myślałem, że tak na chwilkę skoczę. Jednak chwilka się wyciągnęła. z tych dwóch godzin 1,5 h spędzone w strefie Power Zone gnając jak wściekły. Gnając szukając sklepu jakiegoś otwartego z czymś mokrym. Mokre przyswajalne przez organizm, znalazłem dopiero pod modrzewiami... na szczęście taki wysuszony niemądrze nie wypiłem "miodowego" duszkiem... W lesie spotkałem dziki ale nie były jakoś zainteresowane rywalizacją i eksterminacją czegoś zdyszanego i pędzącego.

Jadąc do domu i patrząc w niebo widzę coś ciemnego i wielkiego co ciągnie nad miasto... pogrzmiewało sobie spokojnie komunikując "oto ja CHMURA" myślałem, że ją ubiegnę; myślałem, oczywiście błędnie dojechałem do domu delikatnie zroszony na wylot... jedyny plus nie musiałem myć roweru.. sam się umył.

Rower błotny

Sobota, 15 maja 2010 · Komentarze(0)
Mój syn dziś stwierdził, że skoro jest czarny to na pewno doskonale nadaje się do jazdy po bagnie. Po czym po chwili, dodał, żeby bagno mnie nie wciągnęło, to pożyczy mi pływaczki które unoszą go w wodzie na basenie...

Odzyskać łańcuch... rzecz święta

Wtorek, 11 maja 2010 · Komentarze(0)
Doktor odzyskał łańcuch i od razu radość w domu zagościła... pośmigaliśmy sobie po Łagiewnikach dziś ustawiając to i tato w sprawach amortyzacji.
Dr. doczekał się mycia w myjni... wolałem w domu tych paru kilogramów błota nie zmywać w trosce o lokalną domowa kanalize...