do Łagiewnik na chwilę żeby się od pracy lub do pracy ustosunkować i przemyśleć conieco... a tu jakie zaskoczenie w pewnym miejscu tak pachniało grzybami, że az dziwo bierze... ale że w styczniu tak? że grzybami... no właśnie pachniało i tyle... a poza tym to piękne przedwiośnie mamy...
przejechane ierwsze 6km po wypadku do serwisu i z powrotem potem do Pana Kasinskiego co dorobil tulejke do dumpera, bo Dr. Jekyll dostal dreszczy i sie trzas posrodku hheehe
i basen byl cale 25 basenow w 30 minut pierwyj raz od 3 miesiecy....
prawica wymachuje juz sprawniej... nie chadza sama po mieszkaniu juz, bo chyba poznala juz cale hehe...
sezon zamkniety wyrwanym obojczykiem z prawego stawu ramieniowego i zerwanymi wszystkimi wiezadlami, wstawionym kawalkiem tytanu w obojczyk i masa siniakow potluczen i zadrapan
unieruchomiony na pol roku
na rower wroce tak czy siak pytanie w jakim stanie i co da rechabilitacja
miejsce zdazenia lagiwniki kolo stawow przy klasztorze na brukowanej drodze, jadac koleina pokryta liscmi kolo wpadlo na kamien i wystrzelilo mnie na bok i pozamiatane.... najwazniejsze ze zyje i ze rower caly.... cos w prawdzie strzyka w przednim kole jako i we mnie strzyka tez ale teoretycznie caly po jutrze poogladam sobie doktora czy rzeczywiscie caly i czy on tez nie pekniety np....
w rowery trzy dziś fule pojechały w trasę na błoto piach kamienie kartofliska i inne takie fajne niedogodności...
w Dobieszkowie spotkaliśmy koleżeństwo XC, kilka osób znanych jednemu z trzech jadących... i tekst roku ej jedziecie z nami... nie my z fulowcami nie jeździmy
to pojechaliśmy dalej, dziś kąpiel w Moszczenicy bo zaliczyłem tak cudna glebę w błocie, że Doktor ważył z 20 kg więcej...
błota szukać ruszyłem znalazłem - wróciliśmy z Dr.J nieczyści stosownie do domu, ale ale zaliczyliśmy pierwsza glebę w sezonie w łagienikach na ścieżce o punkt geodezyjny, po prostu wywaliło mnie pod kontem 90st w gore tak niespodziewanie że, osoby które jechały za mną nie wiedziały co się dzieje...a zresztą też :), szynka boli teraz zamienicie bo na owym punkcie wylądowała merdddd....
Zmodyfikowana trasa na podstawie Mazowii Zgierskiej... prawie 3 tygodnie bez treningu bo nie było jak... psycha siadła... psycha wstała... to co zrobiłem dało ujście nerwom - bo wczoraj ktoś tak mnie wku.... ze mogłem domy przestawiać, i nadwyżce mocy... tak mnie nosiło cały zeszły tydzień, że trzeba było to gdzieś rozprowadzić... a dziś cóż czuje się jak geriatra... już wiem jak jadą kolesie z I ligi... nie wiem co oni jedzą, co oni pija, co robią im trenerzy, masażyści i cały ten anturaż profesjonalnego rajdera ... wiem jedno, już więcej nie zrobię sobie takiego kuku jak wczoraj.
Ostatnia szarża do nieba w wzwyż - dziś rano zmarł mój ojciec, człowiek który kupił mi pierwszy rower, potem następny i jeszcze następny... był mi ojcem, trochę kumplem, trochę wrogiem...
A ja odebrałem dziś nowe zabawki i pierwszy raz w życiu wcale nie potrafię nimi cieszyć.
Baczyński napisał "Czy to była kula synku - czy ci serce pękło", moje dziś pękło z łomotem...
pogoda piękna wręcz wzorcowa i nici... łańcuch trzeba nowy bo stary już zaniemógł potężnie i kasetę też - po inspekcji wyszło na to że zjechana niemiłosiernie...
ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło w PN przywiezie pan kurie nowe zabawki - także zakładamy i brykamy :)
dlaczego kiedy zimno i wieje i panuje jedno wielkie zmarzniecie, jak już dopadniemy jakiś autobus,żeby ogrzać się i nie łapać wiatru to ów nagle niewiarygodnie przyspiesza przypominając nam że "mordewind" to przecież przyjaciel rowerzysty :(
Zawodowo grafik, prywatnie korbami różnych marek kręcę już zgoła 20 lat :) i jakoś tak mi mało :)
A tak prawdę mówiąc to najlepiej jest zgubić się gdzieś w lesie i szukać drogi powrotnej; po GPS sięgamy kiedy słonce zachodzi na niebie...
choć ostatnio nie sięgamy idziemy na żywioł, trenujemy pamięć...