tak 913 km w tym miesiącu poświadczył swoją obecność urwanym łańcuchem na środku skrzyżowania :)
w sumie dobrze, że niedaleko domu... że nie np 50 km od Łodzi (wczoraj) albo dziś w terenie... Coś przeskakiwalo. myslałem,że to kaseta się wyrobila... a to pan obywatel wieloczłonowy łańcuch... najwyraźniej Dr domaga się wymiany napędu...
czy 913 to nie jest jakiś numer alarmowy ?????
a tak poza tym to pogoda piękna, błoto podeszczowe nocne cudne Dr musi zostać umyty bo waży z 2 kg więcej od zabiagow w lokalnym SPA... wszystko super... jedynie ta wieloczęściowa część roweru.... ale cóż dalej przed siebie...
Po wczorajszej 3 godzinnej eskapadzie kiedy udało mi się przejechać niecałe 24 km - nastąpiła podłamka... załamka... po prostu mi nie szło... szło jak krew z nosa przysłowiowa... choć to mogło być wynikiem potwornego skumulowania całego tygodnia pracy...
dziś odmiana... wyspany, wypoczęty, wsiadłem i pojechałem trochę trasą Mazovii, trochę własna z Łodzi do Smardzewa, potem do Szczawina, przez las do Kębin, następnie do Strykowa, następnie Brzezińską do Niesółków Kolonia, i polem do Lasu Janinowskiego, jadąc boczkiem lasu do Strykowskiej, dojechałem do Skoszyw Nowych, następnie przez Stare Skoszywy, szutrem tyłami Bogni do Lasu Dobieszkowskiego, tutaj przez las znaną wszystkim ścieżką plus jeden ulubiony podjazd, do Dąbrówki. Stamtąd udałem się opłotkami do Łagiewnik pod Modrzewie, zjeść obiad.... bom zgłodniał wierutnie... Wprawdzie rowerzyście ponoć nie wypada pić napojów %%% jednak Ciechan Miodowy, potocznie zwany Młodowym... doprowadził poziom płynów w organizmie do poziomu wskazanego przez matkę naturę :)... chwila rozmowy i do domu...
posłuchać strefy wolnej od angola Dr Vilczura w PRIII
choć w tym gonieniu... znalazłem ciekawe architektoniczne coś; stara plebania w Lipce, jak na plebanię kościoła całkiem pokaźnej wielkości to jest zdumiewająco dużym budynkiem...
"jedyne wrry że MachMaker od XX nie pasuje do X-9 co powoduje że na pulpicie robi się ciasno... ale nie jest źle, na Mazowi widziałem faceta który miał 4 liczniki (chyba każdy mierzył co innego hehe)..."
ale jak niby miałby pasować skoro uchwyt od XLock'a ma mocowanie do owego ustrojstwa... wynikowa jeden rządek mniej na kierownicy, i XLock bliżej uchwytów i manetka też ślicznie się przykręciła... i jakoś tak milej dla oka i funkcjonalniej się zrobiło...
jedynie teraz trzeba w Rebie Floodgate jakoś rozsądnie wyregulować bo +/- w pompowaniu już opanowany do preferencji własnych. Jednak Floodgate zagadką jest...
szukanie właściwej drogi tak żeby się spocić zdyszeć to było zadanie na dziś... i przypomniało mi się, że Smardzew i jego małe conieco to miłe i skomasowane w dużą ilość podjazdów i zjazdów i ścieżek w jednym miejscu i bliżej od Dobieszkowa... nie to żebym się lenił i że do Dobieszkowa mi się nie chce jechać... ale dziś zimno mi było i nastrój kiepski jakiś...
po sobocie i niedzieli spędzonej z synem (5 letni prawie urwis), na eksploracji parków, festynów, placów zabaw, kałuż, wyławianiu dżdżownic z owych kałuż, i innych fajnych zabawach... nieco wycieńczony wsiadłem na rower...
jadę pnę się pod gorę a tu młody jeleń, z całkiem pokaźnym porożem... stoi i patrzy na mnie... nie ucieka. Stoi i patrzy. Po dłuższej chwili odwraca się i odchodzi nie odbiega odchodzi majestatycznie i powoli. Poczułem respekt dla owego zwierza. Zdumiał mnie swoją stanowczością w końcu to jego las, a nie tych nieco ubłoconych stworów na dwóch kołach, sapiących, dyszących, ect...
Zawodowo grafik, prywatnie korbami różnych marek kręcę już zgoła 20 lat :) i jakoś tak mi mało :)
A tak prawdę mówiąc to najlepiej jest zgubić się gdzieś w lesie i szukać drogi powrotnej; po GPS sięgamy kiedy słonce zachodzi na niebie...
choć ostatnio nie sięgamy idziemy na żywioł, trenujemy pamięć...